czwartek, 15 października 2020

Zginął pod Verdun, po 103 latach miejsce spoczynku Witkowianina odnalezione.

 Verdun stało się symbolem żołnierskiego poświęcenia. Na pole bitwy o szerokości ledwie 30 km i głębokości 10 km spadło około 36 milionów pocisków artyleryjskich. To z tego pobojowiska pochodzi anonimowe ciało złożone we francuskim Grobie Nieznanego Żołnierza pod łukiem Triumfalnym w Paryżu.

Od kilkunastu miesięcy dojrzewał pomysł odszukania brata mojej stryjecznej babci, który brał udział w największym w dziejach historii konflikcie zbrojnym. Inspiracją do tego pomysłu był przekaz rodzinny. Następnym krokiem było odszukanie tzw. Verlustlisten, dla przypomnienia jest to zbiór list strat armii niemieckiej z lat 1914-1919, na który składają się oficjalne komunikaty z prasy i ogłoszenia wywieszane dla ludności w miejscach publicznych. Szacunkowo całość to 9,5 miliona nazwisk. Na listach znajdują się polegli w boju, ale także zaginieni, uznani za zmarłych, ranni, pozostający w niewoli. Nie ma zatem w nich mowy o tych, którzy przetrwali wojnę bez szwanku. Temat nie łatwy, znaleźć nazwisko w takim spisie. Z pomocą przyszła wyszukiwarka internetowa, w której ku mojemu zdziwieniu odnalazłem dwa znajomo brzmiące nazwiska, z czego jedno wskazywało na mojego krewnego (Verlustlisten Preußen 998).
Wybucha I Wojna Światowa, ziemie wielkopolskie wchodzą w skład Cesarstwa  Niemieckiego, a co za tym idzie, zaciąg do armii Kaisera – Fryderyka Wilhelma II, jest prowadzony spośród ludności polskiej. Prawdopodobnie w czasie wojny nie było rodziny, w której ktoś z mężczyzn nie byłby powołany do armii. Nie ominęło to również naszego Witkowa, w którym w 1890 roku urodził się – Ignacy Jagodziński syn Józefai Marianny z Machyńskich. W 1914 roku został wcielony do Besatzungs – Infanterie – Regiment nr 2 Posen (Poznań) – Brigade Doussin, Infanterie – Regiment nr 330 jako pionier – einheiten minenwerfer (saper – obsługa miotacza min). W 1915 roku Brygada została wysłana na front zachodni. Na początku 1916 roku, dowództwo niemieckie zaplanowało operację pod kryptonimem „Sąd”. W myśl założeń w morderczej bitwie zamierzano wykrwawić przeciwnika. Do tego celu wybrano „serce Francji” – miasto twierdzę Verdun. Przewidywano, że to symboliczne miejsce zmotywuje francuskie dowództwo i żołnierzy na tyle by uporczywie go broniąc ponosili maksymalnie duże straty. Piekło Verdun trwało prawie rok. Walki o twierdzę toczyły się między armia francuską, pod dowództwem generała Philippe”a Petaina, a armią niemiecką generała Ericha von Falkenhayna. Przez cały następny rok trwały tam walki obronne. W 1917 roku Niemcy ostatecznie zostali wyparci z niemal wszystkich fortów jakie zajęli przez dziesięć miesięcy ciężkich walk. Pod Verdun Niemcy stracili 337 tys. żołnierzy, a Francuzi 362 tys. Niestety po trzech latach walk na froncie zachodnim podczas wycofywania się oddziałów niemieckich, Ignacy Jagodziński podzielił los tysięcy ofiar. Zginął podczas jednej z ostatniej desperackiej obrony pozycji na wzgórzu Les Eparges kilkanaście kilometrów od Verdun, zacięte walki trwały tam przez cały okres I Wojny Światowej. Początkowo został pochowany w miejscowości Hannoville-Sous-les-Côtes, a w latach dwudziestych XX w. przeniesiono szczątki na utworzony już w 1914 roku Cmentarz Wojenny w St. Maurice-Sous-les-Côtes.


 

 

W tym miejscu spoczywa 1775 żołnierzy Armii Cesarstwa Niemieckiego oraz 14 żołnierzy Austro-Węgierskich, 400 z nich zostało zidentyfikowanych. Po I Wojnie Światowej władze francuskie powiększyły cmentarz. W okresie międzywojennym niemiecka fundacja Volksbund Deutsche Kriegsgräberfürsorge e.V. zajęła się uporządkowaniem terenu oraz nasadzeniem drzew.  W 1970 roku drewniane krzyże zostały wymienione na metalowe. Fundacja ta po dzień dzisiejszy opiekuje się mogiłami żołnierzy niemieckich rozsianymi po całej Europie. Gromadzenie dokumentów i materiałów na ten temat nie należało do łatwych.  

 

 

 



              „Śpij kolego w ciemnym grobie niech się Polska przyśni Tobie…”.

 

  

Zachęcam wszystkich do sięgania do korzeni rodzinnych. To świadomość historii i jej odbicie w naszym życiu. Być może historia ta będzie bodźcem do analizy „nieznajomego” żołnierza ze starego zdjęcia. Może zauważycie Państwo na odwrocie fotografii czy kartki z frontu nazwę jednostki, datę, miejsce. Może nagle dotąd „jakieś” zdjęcie, okaże się jedynym zdjęciem przedstawiającym dziadka, pradziadka, albo dalszego krewnego. W naszych miejscowościach znajdziemy wiele miejsc, gdzie oddano im hołd. Są to kapliczki, pomniki, tablice. Z pewnością jednak po obejrzeniu zdjęć naszych żołnierzy, inaczej spojrzycie na te wykute i wymalowane nazwiska. Staną się być może chociaż trochę bliższe.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz